Żyjemy w czasie niekończącego się emejzingu

Piotr Siwiński
3 min readDec 21, 2015

Wow, super i fikołek, brawo, brawo i to jest najbardziej zaawansowana technologia, szkolenie, technika, nauka, produkt (niepotrzebne skreślić) jaką w życiu stworzyliśmy. I tak bez końca. I tak wszędzie. Wszystko jest najlepsze i jeszcze lepsze. Emocje, emocje, emocje i podkręcanie emocji i więcej i więcej.

O ja.

Nie powiem, że to jest reakcja po ostatniej konferencji firmy z jabłkiem w logo, bo ta (konferencja) wyzwoliła tylko refleksję na to, jak bardzo stymulowani jesteśmy obecnie z wielu stron, jak w taki sam sposób pewne rzeczy są nam także obrzydzane (bez skutku — ale o tym później), by zachęcić do nowego, zawsze lepszego, stylu życia.

Przypominają mi się firmy z początku lat dziewięćdziesiątych, które skupiały wokół siebie mnóstwo wyznawców, skaczących, śpiewających hymny, zachwycających się wynajętymi samochodami swoich szefów. Masowa hipnoza, która później towarzyszyła im podczas codziennej sprzedaży produktów chodząc od domu do domu, od jednych znajomych aż po przyjaciół, zapraszając ich wszystkich do tych cudownych programów.

Napiętnowaliśmy to. Nazwaliśmy i wyrzuciliśmy do kosza, mówiąc, że tak działają piramidy. Ale jakoś w tak dziwny sposób techniki jakie stosowały te firmy przedarły się delikatnie do świata handlu i rozrywki.

Spójrzmy na takie talent show, kiedy to wlepiamy swoje ślipka w telewizor zaczynają nami kierować sceny płaczącego jury, gdzieś tam w tle ktoś zemdlał, padają zacne hasła, a później łamiemy te emocje śmiesznymi sytuacjami, aby jednak pozostawiły uśmiech na naszej twarzy. I Co tydzień oglądamy najlepszego, nowego, emejzingowego, człowieka całego programu, bo na takich właśnie czekali przez tyle edycji. I tak co odcinek. I tak co sezon. I tak w coraz większej liczbie programów telewizyjnych. Taki trend, taka stymulacja. W sumie, już po kilku takich programach, ciężko zaczyna się oglądać „kino europejskie” o facecie w łódce, bo nuda. Bo trzeba wziąć telefon, w trakcie projekcji, do ręki i trochę sobie podnieść entuzjazm.

I w sumie się nie dziwię, że jakaś firma sprzedająca za grube tysie jakiś sprzęt kuchenny, zaprasza celebrytów by uatrakcyjnić swoje sprzedażowe show.

No i idąc już do wspomnianej przeze mnie konferencji z jabłkiem w tle. Każdy człowiek zaczyna się czuć wyjątkowy, z racji tego, że jest użytkownikiem sprzętu danej firmy i już czuje zachwyt na myśl kupna nowego modelu, który jest najlepszy (jak co roku), bardziej emejzing (jak co roku) i najbardziej zaawansowany (jak co roku znowu). W tym przypadku jednak produkt broni się sam, bo fakt jest dobry, ale stymulacja ciągła użytkowników tego produktu, zapewne ułatwia im przełknąć mnogość sprzętów za które będziemy musieli dopłacić, jak: przejściówek i gumowych „bandów” do telefonów, które stały się sukcesem sprzedażowym i dizajnerskim, pozwalając zapomnieć o złym trzymaniu telefonu, czyli o prawdziwych powodach pojawienia się tej najdroższej gumy.

A co ze zniechęceniem i obrzydzaniem nam czegoś? Dzięki Bogu, z tym akurat jest dużo prościej, gdyż będąc na takich wydarzeniach, przedstawia nam się kontrast, czyli że ktoś jest gruby, niezdrowo się odżywia, nie dba o siebie i swoje dzieci (muszą być dzieci — bardziej chwyta za serce), dowiadujemy się, że nie lubimy naszej pracy, że nasza żona jest brzydka i w nas to się wzmaga i potęguje. Jednym słowem „ojej”. I już chcemy to wszystko porzucić, już chcemy wyrzucić stary telefon do kosza. Ale kiedy kończy się cała farsa i kiedy lekko się otrząśniemy, potrafimy powiedzieć „eeee tam” i wrócić do porządku dziennego. Właśnie wtedy, kiedy emocje opadną.

Niezdarnie próbują w to wszystko wejść partie polityczne, ale jad jakim zalewają swoje podwórka trochę ogranicza ich kreatywność i zdolność reklamy, przerzucając się błotem, wyzwiskami i pokazując czego druga strona nie robi, zamiast skupić się na swoim wizerunku. To taki anty przykład — materiałów filmowych proszę poszukać na własną rękę.

Już trochę nie patrzymy na człowieka, ale na emejzingi. Mnóstwo firm powstało, czy tzw. trenerów, by uczyć ludzi, być takim emejzing codziennie, coraz lepiej prezentować siebie i swoje idee, zamieniając się często w standapowego szołmena. Kasowy biznes. A sam jestem ciekaw, ile osób znajduje się u psychologów z problemami, że nie są tacy fajni i wow.

Ciekaw jestem jak to wszystko dalej się potoczy, w jaki kierunku ten emejzing pójdzie, emejzing który dosłownie towarzyszy nam już we wszystkich możliwych miejscach w życiu.

Gdzie odpocząć?

Czy po tak uzależniającej dawce będziemy potrafili odpoczywać?

A czy Twój świat jest emejzing?

Originally published at jakzwykle.pl.

--

--

Piotr Siwiński

Humanista w świecie IT. Kochający opowiadać mówiąc, pisząc i fotografując. Projektant rzeczy użytecznych. Niepoprawny realista w rogowych okularach.